Poprzedni wpis: część V
W numerze dwunastym "Przeglądu Katolickiego" z 24 marca 1864 roku w artykule przybliżającym działania misji francuskiej w Chinach na stronie 183 wspomniano monety keszowe:
Pewnego dnia, rządca wsi w imieniu mandaryna domagał się od niego kilku tysięcy sapek; katechumen odpowiada, że jest biednym, że nie ma sapek, zresztą niewidzi powodu, dla którego on tylko jeden został skazanym na zapłacenie tak wielkiej sumy; słowem oznajmia rządcy, że nie będzie miał ani jednej sapeki.
Tłumacz terminu nie wyjaśnił, ale co ciekawe zastosował spolszczoną wersję francuskiego słowa w formie żeńskiej, czyli w mianowniku "sapeka". Etymologię terminu "sapek - sapeque" przybliżyłem w części III tej serii wpisów i tak, jak tam wspomniałem słowo to na dobre rozgościło się w polskojęzycznych tekstach. W kolejnej pracy - niżej przedstawionej, pojawi się znów.
W 1873 roku ukazały się wspomnienia Ludovica de Beauvoira z wyprawy dookoła świata, którą odbył w latach 1865-1867. W trzecim tomie pracy o tytule "Podróż naokoło świata odbyta przez de Beauvoira. Pekin, Yeddo, San-Francisco" autor zawarł kilka ciekawych informacji na temat wschodnio-azjatyckiego pieniądza. We fragmencie opisującym wyprawę do Wielkiego Muru na stronach 74 i 75 opisuje swoje przygody z bilonem chińskim:
Tak więc podróżujemy konno, mając za przewodnika pewnego oficera brytańskiej ambasady, niejakiego pana Mac Clatchie; za nami postępują dwa wózki, w których znajdują się nie bagaże lub żywność, lecz pieniądze. Co za szczęśliwi podróżni, pomyślicie sobie moi czytelnicy, cztery muły zaledwie uciągną dwa wozy, napełnione całkiem kosztownym metalem! Lecz naprawdę mamy zaledwie ośmset franków, zawartych w postaci kilkuset tysięcy sztuk miedzianych, zawleczonych jak różaniec na łozinowych prętach, jestto jedyna moneta kursująca w Chinach na prowincyi, a Barbarzyniec musi dać rulon ważący funt za dwa kurze jaja.
Na stronach 78-79 kontynuuje wątek:
Skoro noc nadeszła, my byliśmy jeszcze na otwartem polu, nadobrze zabłąkani. Skaliste ścieżki prowadzą do rozsianych tu i owdzie chatek, ale im troskliwiej dopytujemy się mieszkańców o drogę do Nang-Kao, tem sprzeczniejsze ukazują nam kierunki, i bardzo być może iż ciągle kręcimy się w kółko. Dopiero kiedyśmy obiecali jednemu z włościan spory worek sapeków, tak ciężki, że go zaledwie mógł nieść, skłaniamy tego człowieka że kieruje naszą nocną podróżą. Oddaję mu mojego konia, sam siadam na jednym z wozów z pieniędzmi; z początku wszystko idzie dobrze, nasz przewodnik galopuje to na prawo to na lewo, zapuszcza się w gaje, unika wąwozów, oświetla drogę i chociaż noc zupełnie ciemna, jedziemy bezpiecznie, kiedy nagle wózek mój przechyla się i spada w głąb przepaści mającej ze trzydzieści stóp głębokości; 50,000 sztuk monet, które warte były 250 franków, wysypało się na ziemię, ja zeskoczyłem z wozu bez szwanku, ale woźnica mój, przytłoczony ciężarem, leżał bez przytomności. Cały nasz orszak przybiega mu na pomoc, niektórzy zaś, chcąc uratować choć cokolwiek z rozsypanych pieniędzy, zbierają je pełnemi rękoma i zsypują do jednego worka.
Dla ciekawych dalszej historii dodam, że ludność Nang-Kao obwiniła europejskich podróżników za rany jakie poniósł woźnica, za co ich pobiła i okradła. Z dwóch wozów keszówek autorowi nie został nawet jeden sapek.
Powyższa relacja Ludovica de Beauvoira może nie wymaga jakiegoś głębszego numizmatycznego komentarza, ale przytoczenie jej w formie ciekawostki, uzmysławia, jakie problemy nastręczał transport pieniądza zdawkowego w Kraju Środka. Aby nie przewozić ton monet, Chińczycy często posługiwali się srebrnymi sztabkami - jambami, które w mniejszym gabarycie skupiały większą wartość. Czasem również używali banknotów, ale te często miały ograniczony obszar swojego obiegu. Autor zapewne w swej zapobiegliwości wolał mieć wszędzie akceptowalny środek płatniczy. Wymienił zatem 800 franków na dwa wozy monet keszowych, które mu niestety przepadły.
W przeciwieństwie do przytoczonych wyżej informacji o wiele cenniejszym tekstem z numizmatycznego punktu widzenia jest relacja z Ginzy Tokijskiej (mennicy monet srebrnych) ze stron 172 i 173:
Po południu zwiedzamy mennicę. Przyjęci z uprzejmością przez dyrektora i wicedyrektora spraw zagranicznych, obejrzeliśmy wszystkie pracownie i wyznaję, że po raz pierwszy od dnia mojego pobytu w Japonii, nie znalazłem tego wykończenia i staranności w oddaniu wyrobu, które charakteryzują japoński naród: wiele srebra marnowało się przy odlewaniu, przy topieniu, słowem od samego zaczęcia roboty aż do końca. Srebro od chwili gdy je wytopiono w kształcie nieobrobionych sztab, szerokich na dwa centymetry, nie poddaje się już następnie żadnej prawidłowej operacyi mechanicznej; krają je tylko w przybliżeniu na małe czworokąciki, które ważą i obcinają dopóty, dopóki taka sztuka monety nie trzyma przepisanej wagi. Na ostatek jeden robotnik układa takie sztuki między dwie matryce prasy, a drugi robotnik tymczasem, istna maszyna w ludzkiem ciele, z zadziwiającą regularnością uderza młotem dla odbicia przepisanego stępla. Forma czworokątna jest przyjętą zarówno dla złota jak i dla srebra: ni-bu równa się trzem frankom trzydziestu centymom; iszi-bu równa się jednemu frankowi i sześćdziesięciu pięciu centymom. Są też jeszcze i inne monety, których wartość jest ułamkową względem zasadniczej jednostki bu.
W tej niepozbawionej narzekania relacji Ludovic de Beauvoir przybliżył techniki produkcji japońskich srebrnych monet ichi bu gin. Wpis ten w pamiętniku podróży opatrzył datą 2 maja 1867, co wskazuje, że widział produkcję ichi bu gin ery Ansei, o której wspominałem szerzej w poprzednim poście serii. Autor wspomniał jeszcze ni-bu, czyli 2 bu. Monety srebrnej o takim nominale nie było, być może zatem informował o złotej monecie ni bu ban kin (2 miary bu złota) lub o mniejszej również złotej ni shu ban kin (2 miary shu złota), której rycinę przedstawił w oryginalnym francuskim wydaniu swojej pracy. Niestety polskie wydanie pozbawione jest rysunków.
Warto w tym miejscu napisać więcej o wspomnianych monetach. Zanim jednak przejdę do opisu poszczególnych numizmatów, ułatwię Czytelnikowi poruszanie się po mniejszych nominałach japońskich monet kruszcowych. W okresie Edo (1603-1868) największym nominałem był 1 ryō, który dzielił się na 4 bu, a tenże na kolejne 4 shu. Zatem 1 ryō = 4 bu = 16 shu. Nazwa monety zwykle była konstruowana w ten sposób: liczebnik + nominał + nazwa kruszcu, czasem zdarzało się, że między nominał i nazwę kruszcu dodawano jeszcze słowo ban 判 (miara, rozmiar).
Liczebniki spotykane na monetach to:
一 ichi - jeden
二 ni - dwa
Nominały:
両 - ryō
分 - bu
朱 - shu
Nazwy kruszców:
金 kin - złoto
銀 gin - srebro
W japońskiej literaturze numizmatycznej często jeszcze przed nazwą monety umieszcza się nazwę ery, w której rozpoczęto produkcję danego pieniądza. W ten sposób oznacza się poszczególne emisje. Zatem moneta: ichi bu gin 一分銀, to "1 bu srebra", a dokładniej oznaczając emisję można napisać np. Ansei ichi bu gin 安政一分銀, czyli "1 bu srebra ery Ansei". Przykład złotej monety: ni bu ban kin 二分判金, czyli "2 miary bu złota", a dokładniej określić można np. Ansei ni bu ban kin 安政二分判金, czyli "2 miary bu złota ery Ansei".
Ni bu ban kin 二分判金 (2 miary bu złota) produkowany był w latach 1818-1869, w czterech emisjach ery Bunsei, ery Ansei, ery Man'en i ery Meiji. Genezą wprowadzenia ni bu ban kina była potrzeba wymiany uszkodzonych monet koban (nominał 1 ryō = 4 bu) w obiegu. Początkowo wymieniano uszkodzonego kobana za nowego nieuszkodzonego bez dodatkowej opłaty. Oczywiście było to nieopłacalne, więc zaczęto stosować ni bu ban kiny, o niższej zawartości złota niż kobany. Produkowane w 1818 roku kobany ery Gembun miały w sobie 65,3% złota przy wadze 13,1g, natomiast ni bu ban kiny z tego samego roku tylko 56,3% przy wadze 6,56g. Wymieniano oczywiście uszkodzonego kobana za dwa ni bu ban kiny. Te drugie rynek szybko odrzucił i aby ratować sytuację rok później zniżono kobanom zawartość złota przybliżając ją do ni bu ban kinów. Ten poziom utrzymano do roku 1828, wtedy zawartość złota w ni bu ban kinach obniżono do 49%, nie zmieniając przy tym zawartości kruszcu w kobanach. Wszystko po to, aby podnieść zyski z transakcji wymiany. Jak nie trudno się domyślić, znów rynek zareagował, ale tym razem nie odrzucił monet, tylko użytkownicy przestali wymieniać kobany. W efekcie usługę wymiany kobanów na ni bu ban kiny zawieszono 19 listopada 1835. W czasie gdy Ludovic de Beauvoir był w Japonii produkowano ni bu ban kiny ery Man'en o wadze 3g i zawartości złota 22,9%.
![]() |
Awers i rewers monety ni bu ban kin. Źródło: Wikipedia |
Ni shu ban kin 二朱判金 (2 miary shu złota), czyli moneta przedstawiona na dole ryciny z francuskiego wydania Ludovica de Beauvoira. Emitowano ją w latach 1697-1710, 1832-1858 i 1860-1868. Wprowadzona z potrzeby posiadania mniejszego nominału w obiegu. Była tak zwanym pieniądzem pomocniczym dla kobana, gdzie stanowiła 1/8 jego wartości, czyli 1/8 ryō. Niestety produkowana była nieregularnie, wygaszano jej emisje w momencie wprowadzania nowego standardu monety koban. W czasie pobytu autora w Japonii produkowano ni shu ban kiny ery Man'en, emisja z lat 1860-1868, wówczas ważyły 0,75g przy zawartości złota 22,9%.
![]() |
Awers i rewers monety ni shu ban kin. Źródło: Wikipedia |
![]() |
Awersy i rewersy monet isshu gin, od góry kolejno: ery Kaei, ery Ansei i ery Meiji. Grafika stworzona na podstawie materiałów dostępnych w Wikipedii. |
Chodzi tu o tempo tsuho, monetę keszową o nominale 100 mon. Niestety w tekście ze strony 126 tłumacz ominął jedną ważną cechę tej monety, która odróżnia ją od innych keszówek, a jest wspomniana w tekście oryginalnym:
...et pour deux « tempos » (grande monnaie ovale en cuivre, avec un trou carré au milieu) de la valeur de deux sous...,
czyli
...i za dwa "tempos" (duże owalne miedziane monety z kwadratowym otworem pośrodku) o wartości dwóch sous...
O monecie tempo tsuho wspomniałem już w części V, ale krótko i tylko odnośnie podpisu zarządcy mennicy, który znajduje się na jej rewersie. Zatem warto uzupełnić o niej informacje.
Tempo tsuho 天保通寳 była produkowana w odrębnych emisjach: od 15 czerwca 1835 do grudnia 1836, od sierpnia 1837 do stycznia 1842, od 18 października 1847 do stycznia 1868, od 23 kwietnia 1868 do 5 sierpnia 1870. Przytoczone przeze mnie dane dotyczą emisji oficjalnych. Pod koniec istnienia szogunatu produkcję tych monet w sposób nielegalny podjęły również lokalne klany panów feudalnych. Według "Sujinroku" - opracowanego przez Katsu Kaishu zbioru dokumentów historycznych dotyczących finansów okresu Edo, wyprodukowano 484804054 sztuki tempo tsuho. Sądzi się, że nielegalne mennice wyemitowały około 200 milionów sztuk dodatkowo. Tempo tsuho w zamierzeniu bakufu (szogunatu) miała pomóc w walce z deficytem budżetowym. Pomysłodawcą wprowadzenia pieniądza o tak dużym nominale - 100 mon, był kierownik Kinzy Tokijskiej (mennicy złotych monet) Gotō San'emon, którego kaō widnieje na rewersie monety. Autorem kaligrafii awersu był znany wówczas artysta Ubukata Teisai. Kształt owalny - niezwykły dla monety keszowej, zapewne miał nawiązywać do owalu złotych monet oban i koban.
Wprowadzenie tempo tsuho do obiegu niestety nie rozwiązało problemów gospodarczych. Skutek był wręcz odwrotny. Pojawienie się kolejnej monety i to o tak dużym nominale pogłębił jeszcze bardziej chaos monetarny. Rynek zdewaluował tempo tsuho z nominalnych 100 do 80 monów. Mimo zawirowań emisja musiała być dla bakufu opłacalna, bo często ją wznawiano. Co ciekawe po upadku szogunatu, czyli po objęciu rządów przez cesarza Mutsuhito wznowiono jej produkcję. W obiegu pozostała bardzo długo, bo aż do 31 grudnia 1891 roku, czyli funkcjonowała w nowej rzeczywistości rynkowej, obok monet bitych na zachodnią modłę, przez 23 lata - tyle upłynęło czasu od upadku szogunatu. Jej wymianę w kantorach realizowano jeszcze do końca 1896 roku. Zdaje się, że miasto Takaoka było jej ostatnim bastionem. Zachowała się bowiem informacja, że jeszcze w 1897 roku za łaźnie płacono tam monetami tempo tsuho.
Ciąg dalszy w części VII
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz