Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 października 2014

Dzban z Kioto

W lipcu bieżącego roku, w południowej części Kioto natrafiano na nie lada niespodziankę. Podczas prac ziemnych na dawnym parkingu natrafiono na wielki gliniany dzban. O znalezisku powiadomiono archeologów, ci oczyścili znalezisko i je odczopowali. Okazało się, że wewnątrz znajdowało się 40 tys. monet. O wydarzeniu informuje agencja Kyodo, która notatkę prasową opatrzyła zdjęciami, którymi trudno się nie podzielić z czytelnikami niniejszego bloga.

Dzban z Kioto. Źródło: Kyodo

Udało mi się wyszperać więcej informacji na temat tego znaleziska. Archeolodzy wydatowali skarb na XV wiek. W historii Japonii był to okres Muromachi, a właściwie początek jego końca. Ród Ashikaga, z którego wywodzili się ówcześni shogunowie podzielił się na wrogie sobie frakcje, co doprowadziło do wojny domowej (wojna Onin). W jej wyniku władza shogunów bardzo osłabła, natomiast wzmocniła się pozycja lokalnych możnowładców (daimyo). Proces ten doprowadził w wieku kolejnym do wydarzeń okresu sengoku, w którym to już zupełnie niezależni daimyo obalili Ashikagów. 

Dzban z Kioto. Źródło: Kyodo


Nasuwa się tutaj więc hipoteza, że dzban mógł być zakopany w celu uchronienia oszczędności przed zawieruchą wojenną. Właścicielem mógł być kupiec lub jakieś handlowe stowarzyszenie, które taką ilość pieniądza wykorzystywało do licznych drobnych transakcji. Choć skarb ten robi wrażenie, nie był on dużym majątkiem w XV wieku. Dzban wypełniony został pieniądzem zdawkowym. Ułożenie monet zdradza, że w chwili deponowania, były one związane sznurami. Monety obrastając patyną złączyły się, sznury zgniły i dziś możemy podziwiać równe rzędy monet w dzbanie.

Niestety nie udało mi się zdobyć dokładnych informacji na temat rodzajów monet. Wiem tylko tyle, że w dzbanie znajdowało się ich około 50 odmian, wśród nich chińskie kai yuan tong bao (prawdopodobnie importy). W owym czasie, w Japonii władza centralna nie emitowała monet keszowych. Cała produkcja odbywała się w prywatnych mennicach, a te zwykle znajdowały się w dziedzinach daimyo, na terenie świątyń lub stowarzyszeń kupieckich. W obiegu znajdowały się również monety importowane z Chin i Wietnamu. 

Chińska moneta kai yuan tong bao. Źródło: Wikipedia


poniedziałek, 6 października 2014

Nieznane monety Kitanów czy współczesne wynalazki?

Złote monety keszowe to wielka rzadkość. Monety keszowe Kitanów też nie należą do popularnych. Co się stanie jeśli te dwa fakty spróbuje się połączyć? Oczywiście uwolni to emocje i wstrząśnie środowiskiem numizmatycznym. Nie inaczej dzieje się, gdy co jakiś czas dochodzą informacje z Dalekiego Wschodu o cudownym odkryciu złotych monet keszowych przypisywanych kitańskiej dynastii Liao. Większość uczonych uważa je za falsyfikaty, choć istnieje mała grupka, która broni ich autentyczności. Na niekorzyść tej drugiej działa fakt, iż są oni związani z rynkiem numizmatycznym. Zanim jednak przejdziemy do konkretów, słowem wstępu trzeba powiedzieć kim byli Kitanowie i dynastia Liao.

Kitanowie na polowaniu. Obraz z epoki. Źródło: Wikipedia.

Kitanowie - lud pochodzenia ałtajskiego zamieszkujący południową Mandżurię, na stepach której prowadził nomadyczny styl życia. W X w. zrobił zawrotną karierę. Przekształcił się ze związku plemiennego w dobrze zorganizowane państwo z władzą centralną. A wszystko to, szczep ten zawdzięczał Yelü Abaoji, kaganowi, którego obrał w 907 roku na własnego wodza. Data ta w historii Chin też jest postrzegana jako początek panowania dynastii Liao (nazwa pochodzi od rzeki Liao w południowej Mandżurii. Przyjął ją Yelü Abaoji lub jego syn Yelü Deguang).

Zasięg terytorialny państwa dynastii Liao około roku 1000. Źródło: Wikipedia.

Yelü Abaoji od samego początku swojego panowania prowadził agresywną politykę. Podporządkował sobie ludy Mandżurii i Mongolii, zniszczył koreańskie państwo Balhae oraz śmiało ingerował w sprawy Chin. Sprzyjały temu warunki w Państwie Środka. Chiny w owym czasie przeżywały okres Pięciu Dynastii i Dziesięciu Królestw (907-960), tj. rozdrobnienia politycznego po upadku dynastii Tang. Sukces Kitanów nie opierał się jednak tylko i wyłącznie na drodze podboju. Abaoji postanowił zbudować państwo, a jego zręby oparł na zdobyczach cywilizacyjnych Chin. W tym celu sprowadził do siebie wielu uczonych w filozofii, prawie i administracji. Porywał rzemieślników i chłopów by osadzać ich w budowanych na chińską modłę miastach. Ośrodki pracy uczonych zaopatrywał w dzieła piśmiennictwa chińskiego, gdzie prowadzono nad nimi studia. W administracji wprowadzono egzaminy na stanowiska urzędnicze niższego szczebla (wyższe naturalnie obsadzane były przez arystokrację kitańską). W państwie wprowadzono tolerancję religijną. W stolicy państwa Liao z rozkazu samego władcy zbudowano świątynie wszystkich wielkich religii tego czasu tj. konfucjanizmu, taoizmu i buddyzmu. Abaoji zlecił w 920 roku opracowanie alfabetu dla języka kitańskiego w wyniku czego powstało tzw. "pismo duże" - dość skomplikowane - oparte na piśmie chińskim. W 925 powtało kolejne tzw "pismo małe" oparte na piśmie ujgurskim. Państwo Środka było wzorcem pod niemal każdym względem dla Liao. W 916 roku Abaoji zdecydował się przyjąć tytuł cesarski zgodnie z chińskimi zwyczajami. Przyjął nawet chińskie imię świątynne - Taizu. W krótkim czasie Kitanom udało się zbudować zbiurokratyzowane państwo. Nie dziwi więc fakt, że zapożyczyli również jeszcze jeden wynalazek cywilizacyjny tj. pieniądz.

Pagoda Fugong, wybudowana za panowania cesarza Daozonga (Yelü Hongji), praprapraprawnuka Yelü Abaoji. Źródło: Wikipedia.

Monety rozpoczęto odlewać już za panowania Abaoji i produkowano je aż do roku 1121, czyli niemal do końca istnienia państwa (1125). Niestety nigdy nie osiągnięto dużej produkcji. Podług tego, co pisze Hartill w Chinese Cast Coins, mennice Liao emitowały około 500 tys. monet rocznie. W okresie od 916 do 1121 władcy tego państwa przyjęli 16 nazw er panowania (imion świątynnych) i taką ilość typów awersów miały monety o nominale 1 wen. Wszystkie odlane były oczywiście w brązie. W katalogach można spotkać jeszcze monety o nominałach wyższych, ale uważa się, że pełniły one charakter monet okolicznościowych lub pałacowych. Nie ma pewności, co do tego czy rzeczywiście były środkiem płatniczym (niektóre z nich nie posiadają znaku bao w legendzie awersu). Nauka zna około dziesięciu przykładów takich monet. Wszystkie z nich zostały odlane w brązie. Jest jednak jedna niespodzianka w tej grupie. Po wnikliwych badaniach składu chemicznego monety da kang liu nian wykazano, że jej powierzchnia w przeszłości była pokryta złotem. Jako, że jest ona przedstawicielką tzw. "dużych monet" państwa Liao, utwierdza ona badaczy w opinii, że pełniła ona i jej podobne rolę reprezentacyjną.

Ostatnimi czasy na aukcjach Dalekiego Wschodu zaczęły pojawiać się złote monety przypisywane Kitanom. Za wyjątkiem jednego dość wątpliwego przykładu nauka ich nie znała do tej pory. Dziwi fakt, że pojawiają się całe zestawy tych monet, podczas gdy żadne wcześniejsze opracowanie ich nie notowało. Nie chcę tutaj zajmować stanowiska totalnego sceptyka jeśli chodzi o nowe "odkrycia", ale opinie znawców tematu mnie przekonują.

Na aukcjach pojawiła się złota moneta tian chao wan shun, która według wystawiających miała być tożsama ze znaleziskiem z lat 90-tych minionego wieku w Chorągwi Hexigten w Mongolii Wewnętrznej. Przy pierwszych oględzinach uderza strasznie marne wykonanie numizmatu. Kaligrafia jest bardzo słaba, znaki są lekko przesunięte przez co niektóre kreski są zdublowane. Co ciekawe awers monety czyta się przeciwnie do wskazówek zegara. Jest to dziwne, bo monety keszowe czyta się zgodnie z zasadami góra, dół, prawa, lewa lub zgodnie ze wskazówkami zegara góra, prawa, dół, lewa. Dlaczego sprzedający czytał właśnie w ten sposób? Otóż wiadomo dlaczego. Złota tian chao wan shun była wzorowana na srebrnej monecie ceremonialnej o tej samej nazwie. Złota tian chao posiada poprzestawiane znaki i aby czytać je tak aby wykazać, że jest związana z jej srebrnymym wzorcem trzeba znaki czytać w sposób niezgodny z zasadami. Moneta tian chao wan shun ze srebra znana jest nauce już od lat 70-tych ubiegłego wieku. Została odkryta podczas prac archeologicznych w stolicy państwa Liao - Shangjing (dziś Bairin Zuoqi). Dodatkowo znanych jest jeszcze kilka brązowych odpowiedników, które znajdują się w zbiorach Muzeum Stołecznego w Pekinie i Muzeum Szanghaju. Wszystkie one na rynku postrzegane są jako wielkie rarytasy, więc nie dziwi fakt, że chętnie się je podrabia. Wracając jednak do tematu złotej tian chao, trzeba nadmienić, iż w krótkim czasie po jej pojawieniu, na aukcjach można było ją spotkać nawet w zestawach jej złotych odmian. Ten fakt przypieczętował dyskusję na temat jej autentyczności. Dodam przy okazji, że obok niej pojawiła się na rynku również jej brązowa odmiana z grubymi i koślawymi znakami na awersie. W jej wypadku uczeni nie są pewni i zdania są podzielone, co do jej autentyczności (z przewagą tych na jej niekorzyść).

Tian chao wan shun, odnalelziona w Shangjing (dziś Bairin Zuoqi) w 1977 roku. Źródło: Zhongguo min zu gu wen zi tu lu, wydana przez: Zhongguo she hui ke xue chu ban she, Xin hua shu dian jing xiao; Pekin 1990.

Sprawa tian chao wan shun jest strasznie zagmatwana. Wynika to z faktu, że podrabiacze wykorzystali za wzór bardzo rzadką prawdziwą monetę. Inaczej jest w przypadku kolejnych złotych "odkryć" przypisywanych Kitanom. Tym razem sprawa jest prosta ponieważ fałszerze niezbyt biegli w pisowni kitańskiej oraz ze zbyt słabą znajomością historii dynastii Liao zrobili błędy. Otóż na aukcji pojawiła się para złotych monet okolicznościowych zrobionych pod bogatych klientów. Rzeczywiście jest na czym zawiesić oko. Piękny rysunek rewersu obydwóch monet, na którym widnieją przeplatające się cztery chińskie mityczne stwory tj. smok, feniks, lew i żółw, robi wrażenie. Awers z inskrypcjami po chińsku i kitańsku niestety już razi błędami. Twórca źle odczytując treść znaków Historii Liao popełnił błąd w inskrypcji poświęconej wydarzeniu, jakiemu miały być monety poświęcone. Po drugie w części kitańskiej znajdują się rażące błędy ortograficzne.

To jednak jeszcze nie koniec! Od 2010 roku zaczęły wypływać na rynku złote "monety", no powiedzmy numizmaty niewiadomego przeznaczenia, w zestawach po cztery. Dlaczego niewiadomego? Ponieważ ich czteroznakowe awersy w języku kitańskim nie mają zupełnie żadnego sensu. Zestawione są ze sobą znaki odpowiadające znaczeniom: mauzoleum, wysłannik, zaleta i kontrolować lub wielki, odpowiedź, wzniosły i wojenny. Nie układają się one w żadne patetyczne hasła lub życzenia, jak to ma miejsce na monetach i amuletach keszowych. Co więcej, niektóre znaki na awersach pochodzą z kitańskich epigrafów odnoszących się do nazw własnych (są to w sumie tylko ich cześci) i nigdzie indziej nie pojawiających się. Ktoś świadomie dobierał jak najdziwniejsze i najrzadsze znaki. Należy tu jeszcze wspomnieć, że każdy z tych numizmatów został dodatkowo opatrzony jednym znakiem chińskim na rewersie, także w żaden sposób niezwiązanym z awersem. Czy mogłaby to być prymitywna próba wprowadzenia oznaczenia mennicy, jak to naprawdę robiono w wiekach późniejszych? Tego nie wiadomo, pewnym jest natomiast, że fałszerze odnieśli sukces ponieważ zarówno zestaw z mitycznymi bestiami, jak i zestaw czterech złotych "monet" sprzedały się za bardzo duże pieniądze.

Monety keszowe Kitanów to wdzięczny temat do zbierania. Jak wszystkie monety tzw. dynastii tatarskich lub barbarzyńskich (dynastia Liao, Zachodnia dynastia Liao - Chanat Kara Kitajów, dynastia Jin, dynastia Qi, Zachodnia dynastia Xia i monety Mongołów przed podbiciem Chin), należą do rzadziej pojawiających się na rynku. Radzę zachować dużą ostrożność przy ich zakupie i zaopatrywać się tylko i wyłącznie w pewnym źródle.

niedziela, 28 września 2014

Eksport japońskich monet keszowych w XVII i XVIII wieku

Ostatnio w ręce wpadła mi praca doktorska obroniona przez dr Ryuto Shimadę na temat eksportu japońskiej miedzi. W The Intra-Asian Trade in Japanese Copper by the Dutch East India Company during the Eighteenth Century (pol. Wewnątrzazjatycki handel japońską miedzią przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską w osiemnastym wieku) jeden z podrozdziałów dotyczy emisji eksportowych japońskich monet keszowych. Zbieracze monet Północnej dynastii Song znają japońskie wersje tych monet odlewanych właśnie na zlecenie Chin w XVII wieku. Zagadnienie przenikania się rynków opartych na monetach keszowych oraz współistnienie na jednym rynku monet keszowych różnej proweniencji jest niezwykle ciekawe.

Okładka pracy dr Ryuto Shimady The Intra-Asian Trade in Japanese Copper by the Dutch East India Company during the Eighteenth Century.

Praca dr Shimady dotyczy przede wszystkim handlu japońską miedzią, który na początku XVII wieku rozkwitł tak bardzo, że spowodował zmiany cen tegoż kruszcu nie tylko w Azji, ale i na rynkach europejskich. Na sukces eksportu Japonii w owym czasie miało wpływ kilka czynników. Przede wszystkim ustabilizowała się sytuacja polityczna Japonii. Do roku 1600, a więc do bitwy pod Sekigahara, po której Ieyasu Tokugawa przejął rządy nad całą zjednoczoną Japonią, kraj był targany wewnętrznymi walkami pomiędzy daimyo (szlachtą), której domeny stanowiły odrębne państwa. Mimo końca okresu rozdrobnienia feudalnego i zjednoczenia Japonii w 1590 przez Toyotomiego Hideyoshiego Japonia uwikłała się w długotrwałą wojnę z Koreą. Dopiero właśnie wiktoria pod Sekigaharą stworzyła szansę na zaniesienie pokoju gospodarce Japonii. Ieyasu Tokugawa stworzył silny ośrodek władzy centralnej (bakufu) w Edo oraz postawił na rozwój górnictwa, a to nie nękane (tak jak to miało wcześniej miejsce) wojnami domowymi rozwinęło dynamicznie produkcję.

Bitwa pod Sekigaharą. Replika obrazu autorstwa Sadanobu Kano z 1620 roku. Źródło: Wikipedia.

Drugim czynnikiem, który wpłynął na rozwój eksportu był bardzo duży popyt na miedź na rynkach azjatyckich. W owym czasie tj. XVII i XVIII Chiny, Korea i Wietnam odczuwały wielkie zapotrzebowanie na monety zdawkowe. Wiele monet keszowych z tego okresu zostało odlanych właśnie z japońskiej miedzi. Kruszec docierał nawet do Persji, Indii i do azjatyckich posiadłości kolonialnych mocarstw europejskich, gdzie również bito z niego monety. Autor bardzo wyraźnie zaznacza fakt, że japońską miedź sprowadzano przede wszystkim na potrzeby mennictwa. W mniejszym stopniu na potrzeby produkcji broni czy utensyliów. Dr Shimada wspomniał także, że jest to możliwe, iż część miedzi dotarła nawet do samej Europy.

Trzecim czynnikiem sukcesu japońskiej miedzi był rozwój szlaków handlowych. Na morzach Dalekiego Wschodu oprócz już obecnych chińskich, japońskich i portugalskich kupców pojawiła się Holenderska Kompania Wschodnioindyjska (hol. Vereenigde Oostindische Compagnie w skrócie VOC), świetnie zorganizowana i uzbrojona hanza Azji (powstała w 1602 roku), która w późniejszym czasie sama stała się importerem japońskich monet keszowych.

Jak to się stało, że takie kraje jak Wietnam i Chiny zaczęły sprowadzać japońskie monety? Przecież one same potrafiły wyprodukować sobie walutę. Robiły to już od setek lat. Odpowiedzią jest "wygoda". Zamiast sprowadzać miedź w stanie surowym postanowiono importować już produkt gotowy. Handel japońskimi monetami keszowymi w XVII wieku rozwinął się w latach 30-tych. Kilka organizacji shuinsen - kupców, którzy posiadali specjalne pozwolenie na regularne opuszczanie Japonii (w tamtym czasie Japonia była w izolacji i Japończykom nie było wolno opuszczać kraju) oraz VOC eksportowało monety do Wietnamu. Początkowo eksportowano tylko i wyłącznie wycofane z obiegu różne monety keszowe (emisje lokalnych władców). Wiązało się to z zakazem eksportu miedzi w latach 1636-46, kiedy to shogunat postanowił dokończyć reformę monetarną (tzw. system trójkruszcowy) i wyprodukować odpowiednią ilość monet kanei tsuho na własny użytek. Tak, jak wyżej nadmieniono w tym czasie jedynym odbiorcą monet japońskich był Wietnam, a dokładniej Kochinchina - jego południowa część. Bilon japoński niestety nie zrobił kariery na rynku Kochinchiny. Część dostała się do obiegu, ale większe partie nakładów zostały przetopione na działa. Jakość japońskich monet keszowych odlewanych w wiekach XIV-XVI odznaczała się słabą jakością i to też spowodowało, że Wietnamczycy nie chcieli się nimi posługiwać.

W 1659 roku władze Japonii uruchomiły w Nagasaki mennicę, której zadaniem była produkcja monet na eksport. Miejsce, gdzie się ona mieściła nie było przypadkowe. Nagasaki i pobliska wyspa Dejima, to w tym czasie jedyne okno Japonii na świat. Wszystkie inne porty Japonii zgodnie z polityką izolacji były zamknięte dla obcych kupców. W Nagasaki produkowano kopie monet chińskich z czasów Północnej Dynastii Song. Importowały je zarówno Chiny, jak i Wietnam – tym razem Tonkin, jego północna część. Transport zapewniali chińscy kupcy pod egidą klanu Cheng z Taiwanu i VOC. W 1661 roku Tonkin zmniejszył napływ japońskiego pieniądza. Stało się to po wizycie chińskiego emisariusza, który nakazał władzom lokalnym bicie monety chińskiej dla Tonkinu.

Port Nagasaki i wyspa Dejima w tle. Źródło: Wikipedia.

Eksport monet japońskich z Nagasaki trwał do roku 1685 roku. W 1682 VOC zaprzestała handlu japońskim bilonem. W tym samym roku rodzina Chengów podporządkowała się władzą Chin, tj. dynastii Qing i zaprzestała importu. Do roku 1685 jeszcze pojedyncze chińskie dżonki zawijały do Nagasaki po monety.

Nie był to jednak koniec historii eksportu japońskich monet keszowych. W 1698 roku Holenderska Kompania Wschodnioindyjska zdecydowała się na import monet do Batawii (na Jawie – wówczas holenderskiej kolonii), ponieważ gospodarka wyspy cierpiała z powodu braku pieniądza zdawkowego. Brak był teoretyczny ponieważ Holendrzy na wyspę ściągnęli duże ilość monet miedzianych wybitych specjalnie dla tego celu w Holandii. Ludność miejscowa jednak nie chciała się posługiwać monetą europejską. W tamtym rejonie bardzo popularne były chińskie importy - monety keszowe oraz ich regionalne naśladownictwa. W celu ratowania gospodarki pieniężnej Holendrzy przez cztery lata importowali z Japonii bilon. Tym, razem nie były to odlewane specjalnie na tą okazję monety, tylko wyłapane z obiegu kanei tsuho. Niestety japońskie importy nie uratowały sytuacji ponieważ były one cenione wyżej, niż lokalne podłej jakości naśladownictwa (często z ołowiu), które najlepiej sprawdzały się w roli pieniądza zdawkowego.

W ramach programu wprowadzania własnej monety na Jawie, Holendrzy nie raz jeszcze napotykali na problemy z jej upowszechnianiem. Mimo powolnego jej okrzepnięcia i przyzwyczajenia ludności tubylczej nadal w obiegu pozostawały monety keszowe. Zaopatrzenie w doity (tj. drobne holenderskie monety) było niewystarczające, a miejscowej produkcji nie podjęto jeszcze. W latach 1757-1764 nie wysłano ani jednego transportu z doitami do Azji, co się bardzo źle odbiło na gospodarce Jawy. Aby ratować sytuację władze holenderskie postanowiły z japońskiej miedzi wyprodukować doity na miejscu, ale i to okazało się nie wystarczające. Tym razem VOC postanowiła sprowadzić z Japonii monety, ale tylko jako środek tymczasowy i zaradczy. Nie planowano dłuższego wprowadzania do obiegu bilonu japońskiego. Jego pojawienie miało uchronić gospodarkę do czasu przybycia kolejnych doitów z Holandii. W sumie w latach 1765-67 z Japonii na Jawę sprowadzono 14408328 monet. I tym razem były to znów wyłapane z obiegu monety kanei tsuho. W 1767 roku władze japońskie postanowiły znów uruchomić w Nagasaki mennicę produkującą monetę eksportową. Niestety w tym samym roku VOC zaprzestała importu. Nie wiadomo, czy mennica ta coś wyprodukowała. Postaram się zgłębić ten temat i jeśli znajdę jakieś konkretne informacje to na pewno napiszę na blogu. Monety z tak krótkiej emisji byłyby ciekawostką. W tym miejscu jednak trzeba zaznaczyć, że rok 1767 kończy historię eksportu japońskiej monety keszowej. Znane są wprawdzie znaleziska japońskich monet na Kurylach i Aleutach z miejsc datowanych na lata późniejsze, ale te przypominają charakterem znaleziska monet chińskich z Alaski. Były raczej ciekawostkami traktowanymi jako ozdoby, aniżeli jako środek płatniczy.